Bieg Rzeźnika w ubraniach BODYDRY – relacja Krzysztofa Banka

Ustawiając się na starcie XVI Biegu Rzeźnika miałem w głowie dwa konkretne zadania. Przetestować ubrania od Bodydry no i oczywiście… dobrze się bawić! Piękna, lecz wymagająca trasa w Bieszczadach, zróżnicowane warunki pogodowe, doskonała atmosfera i solidne wyposażenie zapowiadały bardzo udany bieg.

Moim pierwszym wyborem była koszulka z krótkim rękawem Makalu i bokserki (tak, tak! To bardzo ważny element wyposażenia) Gasherbrum. Jak się okazało, koszulka spisała się świetnie. Nie obcierała, dobrze odprowadzała pot i, póki było to możliwe, dawała radę nawet schnąć! Jednak w miarę ja zwiększałem obroty, tak i pogoda nie dawała o sobie zapomnieć. Wilgotność powietrza była niesamowicie wysoka i chyba żaden materiał nie mógł w końcu nie zamoknąć. W Makalu biegłem do pierwszego przepakowania, czyli jakieś 35 km. 

Kwestia bielizny

O bokserki obawiałem się najbardziej. Dużo biegaczy skarży się na otarcia spowodowane właśnie tą częścią garderoby. Przez kilka kilometrów miałem w głowie to, że muszę zwracać uwagę na to, jak sprawdzają się bokserki, jednak potem w ogóle o tym zapomniałem. To chyba wystarczający komplementem. W jednej parze przebiegłem całe 80 km. Były mokre, lecz inaczej być nie mogło. Ogólnie, bokserki to rewelacja, dobrze dopasowane i skrojone.

Jak widać humor mi dopisywał!

Etap z Broad Peak

Na pierwszym przepakowaniu zmieniłem koszulkę na lżejszą.  Broad Peak, bo o niej mowa, również miała krótki rękaw i powinna lepiej sprawdzić się przy tak wysokiej temperaturze. Tak też było — w ogóle nie myślałem o tym, że mam cokolwiek na sobie. Pomimo nietypowej rozmiarówki była dobrze dopasowana. Koszulka przylegała do ciała i dobrze odprowadzała pot, jednak pod koniec odcinka, gdy była już mokra, zaczęła się odrobinę naciągać. W Broad Peak przebiegłem 30 km.

Finisz i przemyślenia

Na trzeci etap została mi tylko koszulka innej marki. I to już nie było niestety to. Pomimo dosyć małego rozmiaru nie przylegała do ciała, a no dodatek już po około kilometrze czy dwóch zrobiła się cała mokra. Ciuchy z Bodydry lepiej zachowywały się nawet po kilkunastu! Jakby tego było mało, to przez momenty krótkiego, lecz mocnego deszczu zmieniałem się w fontannę, ponieważ po koszulce non stop spływały zimne, nieprzyjemne strużki wody.

Co sądzę o Bodydry?

I tak dotarłem do końca biegu i tej relacji z kilkoma uwagami. Nie ma możliwości, by przy takich warunkach dotrzeć na metę w suchych ubraniach. Pytanie brzmi: ile czasu upłynie, nim zrobimy się mokrzy? Jak się okazało, w ubraniach Bodydry było to zaskakująco długo. Dodatkowo ani koszulki, ani bokserki w ogóle mnie nie obtarły, a to jest mimo wszystko najważniejsze. Wiadomo, na mokro biega się gorzej, ale to kwestia chwilowego dyskomfortu. Otarcia to często długie dni pełne nieprzyjemnych wrażeń.

Podsumowując to wszystko, ubrania z Bodydry zrobiły na mnie świetne wrażenie i z radością będę z nich korzystał podczas następnych biegów (a pewnie i przy okazji długich spacerów nieraz wyciągnę je z szafy!).

Relacja Krzysztofa Banka, biegacza i miłośnika gór oraz autora bloga Korona — ciemne wędrowanie.